Menu
Etykiety
aferka
alfabet kwiatowy
biblioteczka
biżuteria
Boże Narodzenie
budujemy dom
candy
chusta
cuda Babci Kasi
Czesiek
cztery pory roku
decoupage
dla dzieci
dla mnie
do naszego domu
domowa mydlarnia
drzewo
dywan
fraktal
grammysquers
haft krzyżykowy
jajka
jesień
kartka
kicia
kociaki
kocyk
kokonek
koszyk
koty
książki
kula do kąpieli
kulinarne
kwiat
kwiatowy rok
lumina
łapacz snów
magic doll
Margaret Sherry
mech
metryczka
miarka wzrostu
Milunia
miś
miś tatty teddy
monogram
motyl
mydełko
na chłody
na drutach
na festiwal
na sprzedaż
nasz dom
nasz ślub
nasza rodzina
nowy haft na nowy rok
obrazek
olaf
papierowo
Pietro
Piotruś
plany
podkładki pod kubki
prezenty
przepiśniki
ptaszki
róża dla mamy
różności
sal
serce
serwetka
somebunny to love
sól do kąpieli
szczęście
sznurek
szydełko
szyte
ślubne
świeca sojowa
święta
święta rodzina
tatty teddy
tulipany
ufok
ufokowy rok
virus
wakacje
wespół-zespół :)
wielkanoc
woreczki
woreczki z lawendą
wyjazd z rodzinką
wyzwanie
zabawa
zabawki
zakładki
zakupy
zmiany
zoo
poniedziałek, 11 października 2010
Motylarnia - odslona trzecia
Ten post miał się ukazać w zeszłą sobotę... ale niestety czasem tak bywa, że kiedy sobie coś zaplanuję życie płynie w swoim tempie i nie zawsze uda mi się te plany zrealizować w terminie :(.
Z robótkami u mnie zupełny zastój ponieważ...
Cały zeszły tydzień borykaliśmy się z remontem kuchni... a raczej przygotowaniami do niego - wynoszeniem mebli i sprzętów kuchennych i upychaniem ich we wszelkich możliwych zakamarkach mieszkania. Nie sądziłam, że w tak małym pomieszczeniu znalazło miejsce aż tyle różnych rzeczy.
Zajmowaliśmy się skuwaniem płytek - głownie tata - chociaż i ja dumnie kilka płytek podłogowych (masakra!) pozbawiłam stałego miejsca pobytu i oczywiście wynoszeniem gruzu (to niewdzięczne zajęcie przypadło mi w udziale).
I to co miało trwać jeden, maksymalnie dwa dni ciągnęło się od poniedziałku do piątku - stad moja nieobecność blogowa. Chociaż w wolnych chwilach starałam się zajrzeć i na bieżąco podziwiać co słychać u Was i pozostawić chociaż nikły ślad ;) Na szczęście nowe płytki kładzie fachowiec więc ten tydzień powinien być luźniejszy :).
A teraz powolutku nadrabiam zaległości.
Do trzech razy sztuka... czyli motylek zielony po raz trzeci na moim tamborku :)
Polygonia c-album:
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Jesień na dworze, a u Ciebie ciągle wiosna :) Śliczny motyl!
OdpowiedzUsuńBo ja nie lubię jesiennej szarugi :)
OdpowiedzUsuńU mnie dziś było zimno, mgliście i jakoś tak nieciekawie.. aż nie chce się wychylać nosa za próg :)
Cudny motylek, taki wiosenny :)))
OdpowiedzUsuńOch jaki uroczy motylek!
OdpowiedzUsuńDziękuję za odwiedzinki jest mi bardzo miło na serduchu*
Ciepło pozdrawiam!
Prześliczny ten motylek. Podoba si najbardziej ze wszystkich!
OdpowiedzUsuńAlle piękny!!! :)Śliczna kolekcja ci z nich wychodzi :)
OdpowiedzUsuńSerdecznie dziękuję za miłe słowa :)
OdpowiedzUsuńAleż podoba mi się ten motylek;)Życzę szybkiego zakończenia remonciku i ogromnej radości z odnowionej kuchni;)
OdpowiedzUsuńPięknie się prezentuje :) Podziwiam!
OdpowiedzUsuńPiękny motyl...a remontu nie zazdroszczę...pozdrawiam
OdpowiedzUsuńJagna, aleś Ty pracowita dziewczyna - nie dość, że pięknie haftujesz, to jeszcze w ...ceramice robisz:))))
OdpowiedzUsuńWedług mojej oceny ten motylek jest najbardziej uroczy. Pozdrawiam Cię serdecznie.
Bardzo dziękuję za tyle miłych słów :) Dodają motywacji do dalszej pracy :)
OdpowiedzUsuńGraszka ostatnio działam głównie remontowo więc nawet zastanawiałam się czy nie szukam pracy w zlej branży :) Zawsze, jeśli nie uda mi się znaleźć pracy w wymarzonym zawodzie, mogę poszukać w budowlance :)